Wizyta na wrocławskim SOR – czy można przeżyć to doświadczenie pozytywnie?

Chciałam podzielić się z wami na bieżąco opinią i relacją z wizyty na wrocławskim SOR, w szpitalu wojskowym na Weigla 5. Należę do tych szczęśliwców, którzy dotychczas nie musieli udawać się w trybie pilnym na oddział ratunkowy.

Moja wczorajsza wizyta była podyktowana sugestiami lekarki, która zdiagnozowała u mnie kamienie w woreczku żółciowym. Poradziła, abym udała się na SOR, dlatego w ogóle tam trafiłam. Istniała szansa, że lekarze będą chcieli od razu operować ponieważ ewidentnie się źle czułam i miałam bolesne skurcze brzucha.

No więc pięknie zapakowana, po przeczytaniu opinii na googlach, udałam się do szpitala na SOR na ul. Weigla 5. Była sobota godzina 22 – pomyślałam zatem, że to jeszcze nie czas na poobijanych pacjentów z wrocławskiego rynku i nie myliłam się. W poczekalni było parę osób.

Rejestracja na SOR

W rejestracji działa system biletowy, więc nie ma przypadków pilnych i pilniejszych – przynajmniej na tym etapie. Wzięłam więc bilet i okazało się, że byłam kolejna. Na wyświetlaczu czas oczekiwania wskazywał 59 minut, ja weszłam po niespełna 10 minutach.

Następnie w rejestracji pracownik medyczny zapytał mnie o powód wizyty, zmierzył ciśnienie, zrobił EKG i skierował do chirurga na dalsze badania.

Miałam zająć miejsce w poczekalni i czekać na dalsze instrukcje. Mój przypadek został zakwalifikowany jako średnio pilny. Po niecałym kwadransie zostałam wezwana za zamknięte drzwi, gdzie miałam czekać na wezwanie chirurga. Tutaj minął następny kwadrans i ku mojej uciesze pojawił się lekarz. 

Jeszcze raz poprosił o opisanie powodu mojej wizyty, zrobił USG i zalecił pobranie krwi do dalszej analizy. Ponownie zajęłam miejsce w korytarzu i grzecznie czekałam na wyniki badań.

SOR Wrocław moja opinia

Lekarz, pielęgniarka, jak i pracownik medyczny byli uprzejmi i profesjonalni. Nie czułam się natrętem ani kolejnym pacjentem do odhaczenia.

Krótko przed północą pojawiły się wyniki i lekarz zawołał mnie do gabinetu. Okazało się, że nie mam aktualnie zapalenia i mam się udać na oddział w trybie standardowym. Kamienie, czy cały woreczek trzeba wyciąć i bez tego się nie obejdzie.

Co się odwlecze…

Oczywiście z jednej strony się ucieszyłam, że operacja została przełożona, z drugiej strony, wiem, że jest ona nieodzowna i jednak liczyłam, że mnie przyjmą.

Po dwóch godzinach opuściłam więc SOR pozytywnie zaskoczona, że poszło gładko i przyjemnie. O ile wizytę w szpitalu w ogóle można tak nazwać.

Zdaję sobie sprawę, że jeżeli liczba oczekujących pacjentów byłaby o wiele wyższa, wizyta na SOR mogłaby się rozciągnąć do kilku długich godzin.

Czytałam na google, że RODO na SOR nie istnieje i tutaj mogę dodać swoją cegiełkę. Chociaż nie wymieniano nikogo z nazwiska, pytania na korytarzu o mocz, czy obecne dolegliwości miały miejsce i mogły być dla tych osób krępujące. 

Jestem ciekawa, czy ktoś z czytających miał podobne doświadczenia. Jaki wrocławski SOR polecacie? Dajcie znać. Będzie to dla wszystkich pomocne.

Życzę zdrówka.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Witryna wykorzystuje Akismet, aby ograniczyć spam. Dowiedz się więcej jak przetwarzane są dane komentarzy.

Czytaj również