Dotychczas pracowałam w 3 międzynarodowych korporacjach. Za każdym razem w innej branży, ale na podobnych stanowiskach. W tym wpisie podzielę się z wami moim doświadczeniem i opowiem, jak wygląda praca w korporacji po 40 roku życia.
Za miesiąc mija 5 lat odkąd jestem zatrudnia na etacie w zagranicznym przedsiębiorstwie produkcyjnym. Pracuję na stanowisku starszego administratora umów i zamówień. Przez pierwsze dwa lata pracowałam w dziale obsługi klienta hurtowego.
Główna siedziba firmy jest w Niemczech, większość zarządu stacjonuje w USA. Działy związane z księgowością, marketingiem, obsługą zamówień, programowaniem itp. zostały przeniesiona do Polski- Wrocławia jakieś 10 lat temu.
Jak to się przekłada na rzeczywistość?
Firma zarządzana jest po amerykańsku, na wzór innych olbrzymich przedsiębiorstw typu Nestle, Coca Cola, Amazon. Z racji tego, że siedziba firmy jest Niemczech kadra zarządzająca średniego szczebla to głównie Niemcy. Pracownicy z Polski podlegają im lub tutejszym managerom, a ci bezpośrednio Niemcom.
Językiem firmowym jest język angielski. Po Polsku rozmawiamy między sobą, prywatnie, półoficjalnie. Wszystkie oficjalne maile, nawet wewnątrz działu składającego się z samych Polaków są w języku angielskim. Tak samo jak dokumenty omawiające firmowe procedury i procesy.
Przyjmując się do pracy w takiej korporacji język angielski musicie znać, choćby na poziomie B1.
Godziny pracy i nadgodziny
Większość działów pracuje między 8:00 a 17:00 od poniedziałku do piątku. Firma jest na tyle elastyczna, że można się w tej kwestii dogadać. Koleżanki, które odwożą dzieci do przedszkola zaczynają i kończą pracę wcześniej. Osoby, które wolą dłużej pospać mogą przychodzić nawet na 10:00 i pracować do 18:00. Wszystko leży w gestii kierownika/kierowniczki działu. Managerowie sami korzystają chętnie z tych udogodnień.
Nadgodziny nie są u nas mile widziane. Jeżeli musisz zostać dłużej to potrzebujesz na to zgody przełożonego. Odgórny przykaz jest taki, że nadgodziny odbieramy w czasie wolnym. Rzadko kiedy są one wypłacane. Zdarzają się takie sytuacje, kiedy w jednym czasie odejdą z działu np. dwie osoby i do czasu przyjęcia kogoś nowego, trzeba pracować jeszcze więcej i dłużej.
A pracy jest sporo. Mam wrażenie, że ilość zadań na osobę w każdej korporacji jest o 30% większa niż jeden pracownik jest w stanie przerobić w 8 godzin. Dni i tygodnie w korpo mijają przez to bardzo szybko. Często mam wrażenie, że nie doganiam własnego ogona.
Okej, są również działy które potrafią stać po 30 minut w kuchni, pić spokojnie kawę i robić sobie wymyślne śniadania. Mój dział do takich nie należy. Widok osób krojących w biurowej kuchni ogórki, pomidorki i inne warzywka w godzinach pracy demotywuje. Zawsze sobie myślę, że trzeba było uczyć się czegoś innego, żeby móc sobie w pracy na to pozwolić.
Urlopy w korporacji
Urlopy ustalane są wewnątrz każdego działu. Znam dziewczyny, które ze względu na dzieci biorą wolny cały sierpień. Są u nas w zespole również obcokrajowcy, którzy lato spędzają w swojej ojczyźnie i preferują urlopy 3 tygodniowe.
W ciągu roku zobowiązani jesteśmy do wzięcia co najmniej jednego długiego wolnego- 2 tygodnie ciągiem. Urlopy musimy co roku wybierać, maksymalnie może nam zostać 5 dni.
Szkolenia i kursy
Globalne korporacje zakładają, że jeżeli ich pracownicy nie będą się rozwijać to cała firma też nie będzie. Wolą inwestować w pracownika, ryzykując jego odejście do konkurencji niż stagnację i brak rozwoju.
Czy więc chcemy, czy nie w naszych rocznych celach są dwa szkolenia, w których trzeba wziąć udział. Szkolenia są bezpłatne i oferowane przez wewnętrznych bądź zewnętrznych trenerów. W ramach planu rozwojowego można również podjąć studia podyplomowe na częściowy lub całkowity koszt firmy. Wiąże się to jednak z podpisaniem umowy lojalnościowej. W zależności od wysokości firmowego wsparcia, po zakończeniu studiów trzeba pozostać w firmie przez określony czas. W przypadku zwolnienia się, dofinansowanie należy zwrócić.
Ja skorzystałam z tego przywileju. W pierwszym roku pracy zapisałam się na roczne studia podyplomowe, opłacone w całości przez firmę.
Cele roczne
Praca w korporacji i jej efektywność mierzona jest na różne sposoby. Jednym z nich jest wyznaczanie corocznych celów i monitorowanie ich realizacji.
W pierwszym kwartale ustalane są cele dla całego przedsiębiorstwa, działu i pracownika. Są to cele finansowe, jakościowe, rozwojowe i inne.
Przybliżę to na podstawie działu obsługi klienta, w którym pracowałam.
Naszym celem rocznym było np. zmniejszenie ilości reklamacji w stosunku do roku ubiegłego. Zmniejszenie czasu oczekiwania klientów na rozmowę na infolinii. Wzrost zadowolenia klienta z posprzedażowej obsługi.
Żeby osiągnąć te cele cały dział i każdy pracownik z osobna musiał się do tego przyłożyć.
W celach osobistych znajdowały się m.in. takie punkty jak: zwiększenie poprawności wprowadzania danych do systemu. Skrócenie reakcji na połączenie przychodzące do x sekund. Wzięcie udziału w szkoleniu: Jak skutecznie radzić sobie z trudnym klientem.
Postępy w realizacji tych celów omawiane są przeważnie w drugiej połowie roku. Wtedy kierownictwo, jak i sam pracownik może jeszcze zareagować i wprowadzić ewentualne usprawnienia.
Rozmowy pracownicze
To właśnie podczas rozmów pracowniczych można spotkać się w cztery oczy ze swoim bezpośrednim przełożonym, pożalić się i pochwalić. Omówić ważne dla nas tematy, których nie chcemy poruszać na forum. Można pogadać o celach, podwyżkach, planach rozwojowych i urlopowych. W moim dziale rozmowy te odbywają sie co miesiąc.
Wynagrodzenie
A propos podwyżek to ja w większości o nich gadam, rzadziej je dostaje. Podobno wynagrodzenie za pracę w korpo jest wyższe niż w mniejszych firmach. Nie jestem w stanie tego potwierdzić. Moje koleżanki pracują głównie w państwowych instytucjach i tam faktycznie zarabiają mniej. Z mężczyznami porównać się nie mogę, bo różnice w zarobkach kobiet i mężczyzn na tym samym stanowisku nadal są znaczące.
O zarobkach w firmie nie rozmawiamy, gdyż podlegają one tajemnicy.
Jeżeli chodzi o podwyżki to dostaję co roku 300 PLN brutto. Co o tym sądzicie? Czy to dużo, czy mało?
Praca w korporacji- benefity
Najbardziej doceniam prywatną opiekę medyczną, jaką opłaca mi firma. Mogę darmowo korzystać z większości specjalistów. Usługi stomatologiczne dofinansowane są tylko częściowo.
Kolejnym benefitem jest karta Multisport w atrakcyjnej cenie oraz dofinansowanie kursów językowych. Poza tym kawa, herbata, woda i mleko na koszt firmy oraz tzw owocowe poniedziałki. Jeżeli chodzi o benefity finansowe to jest nim bonus roczny, którego wysokość zależy od osiągnięcia korporacyjnych celów. Uśredniając bonus ten wynosił przeważnie połowę mojej wypłaty.
Korporacyjny koszmar- open space
Praca na dużej, otwartej przestrzeni biurowej to według mnie największy minus korporacyjnych realiów. Wyobraźcie sobie halę wielkości 5 klas szkolnych a w niej zamiast ławek rzędy biurek. Różnica między klasą a open spacem jest taka, że tutaj nie ma jednego nauczyciela, który mówi, gdy reszta słucha. Tutaj każde biurko ma coś do powiedzenia. Jeżeli ktoś nie rozmawia z klientem lub między sobą, to wydaje inne odgłosy. Stukanie w klawiaturę, kaszel, kichanie, przeżuwanie itd.
Uwierzcie mi, 8 godzin z 40 osobami w jednym pomieszczeniu może być naprawdę uciążliwe. Szczególnie wtedy, jak trzeba skupić się na raportach, fakturowaniu lub pisaniu maili w językach obcych.
Gorące biurka
Żeby za kolorowo nie było to w niektórych korporacjach można spotkać się z gorącymi biurkami. Co to takiego?
Gorące biurka porównać można do zabawy weselnej, gdzie mamy więcej uczestników niż krzesełek. Kiedy przestaje grać muzyka należy szybko zająć miejsce. Gapa zostaje bez krzesła i wypada z gry. Tak samo jest w korporacjach. Biurek jest mniej niż pracowników, więc albo przychodzisz wcześniej, żeby je zająć albo rezerwujesz w dedykowanym systemie biurko na dany dzień pracy.
W mojej firmie mamy na szczęście częściową realizację tego rozwiązania. Biurek jest tyle samo co pracowników, jednak w okresie epidemicznym wolno siadać tylko co drugie. A co za tym idzie, pracujemy na zmiany: tydzień z biura, tydzień z domu.
Gorące biurka rezerwujemy w aplikacji. W miesiącu zdarza mi się siedzieć przy kilku różnych biurkach. Przyzwyczaiłam się już do tego, rzeczy osobiste chowam do swojej szafki, a ramek i innych dekoracji na biurku nie stawiam.
Praca w korporacji po 40
Ostatnie badania statystyczne przeprowadzone w mojej firmie wykazały, że ponad 70% pracowników jest w wieku 35+. Powtarzane na niektórych portalach stwierdzenia, że w korporacjach starsi pracownicy wymieniani są na nowsze modele, mają się nijak do rzeczywistości. Stanowczo się z tym nie zgadzam. Nie zauważyłam, aby zatrudniano u nas osoby wyłącznie młode. Wręcz przeciwnie. Doświadczeni pracownicy z kilkunastoletnim stażem pracy w ofertach mogą przebierać jak w ulęgałkach. O tym, jak awansować w korporacji przeczytacie w podlinkowanym wpisie.
Jeżeli więc poszukujecie pracy, jesteście z Wrocławia, macie doświadczenie zawodowe i znacie język angielski na poziomie średniozaawansowanym bądź inny język obcy na poziomie zaawansowanym piszcie do mnie na maila. Przekażę wam aktualną listę z otwartymi stanowiskami.
Praca w korporacji rządzi się swoimi prawami. Mi osobiście one bardziej służą niż przeszkadzają. Uważam, że zasady korporacyjne mnie chronią. Z racji tego, że wszystko jest tu regulowane, obszar do nadużyć jest znikomy. W przeciwieństwie do pracy w mniejszych przedsiębiorstwach, gdzie kodeks pracy bywa naginany a prezesi, czy managerowie często gęsto składają tzw. propozycje nie do odrzucenia. Albo się godzisz- albo odchodzisz.
Pracując w korporacji czuję się bezpiecznie. Zatrudnienie i dochód jest stabilne. Zadań do wykonania jest przeważnie za dużo, ale przez te wszystkie lata nauczyłam się siebie chronić. Dbam o krótkie przerwy od monitora. Obiady jem z bliskimi koleżankami z innych działów. Często staramy się zjeść szybciej, żeby wyskoczyć na 10 minutowy spacer na zewnątrz.
Powrót do biura z home office
Praca z domu pokazała mi, jak bardzo potrzebna jest ta wymiana. Zauważyłam, że po 30 minutach wspólnej przerwy, na duchu robi się zdecydowanie lepiej. Do biurek wracamy z większym dystansem i nową energią do pracy.
Jeżeli odkładacie powrót do biura na później, zapraszam was do wpisu o prokrastynacji i jak sobie radzić z odwlekaniem.
Bardzo możliwe, że w tym roku będę szukać nowej pracy. Potrzebuję kolejnego wyzwania i odskoczni od dotychczasowej rutyny. Moim celem będzie znalezienie lepiej płatnej posady również w korporacji. Póki co się rozglądam i zastanawiam, czy te paręset złotych więcej zrekompensują mi brak moich koleżanek.
Zastanawiam się, jak do tematu zmiany pracy podchodzą inne czterdziestolatki. Czy jesteście na tyle odważne, żeby porzucić to co znane i porwać się na nowe wyzwania po 40tce?